Napisał piękną historię i odwrócił losy meczu finałowego Enea Poznań Open 2024 z Camilo Ugo Carabellim. Polak przegrywał już 3:6, 0:3, ale ostatecznie pokonał Argentyńczyka 3:6, 6:4, 6:3. Warszawianin jest trzecim reprezentantem Polski, który sięgnął po tytuł w stolicy Wielkopolski.
Lokalnej tradycji stało się zadość. Tak to się w poznańskim challengerze układa, że co sześć lat triumfuje Polak. Rozpoczął tę serię w 2012 roku Jerzy Janowicz, w 2018 triumfował Hubert Hurkacz, a w niedzielne popołudnie – Maks Kaśnikowski, który w świetnym stylu sięgnął po tytuł, pokonując Camilo Ugo Carabelliego, rozstawionego z numerem dwa.
Kaśnikowski i Carabelli dotychczas zmierzyli się dwukrotnie. Co ciekawe, dwa poprzednie pojedynki także odbyły się w Polsce i w obu lepszy był Argentyńczyk. Pierwsze starcie miało miejsce w Warszawie trzy lata temu, a drugie podczas poznańskiego challengera w 2022 roku. Dla Polaka dzisiejszy finał był więc doskonałą okazją, by w końcu pokonać Carabelliego przed polską publicznością.
W drodze do finału Kaśnikowski pokonał turniejową jedynkę Alberta Ramosa Vinolasa, Giovanniego Fonio, Dalibora Svrcinę oraz Kamila Majchrzaka. Łącznie stracił on w tych pojedynkach jednego seta (z Majchrzakiem) i spędził na korcie 7 godzin i 35 minut. Z kolei Carabelli odprawił Nikolasa Sancheza Izquierdo, Daniela Dutrę Da Silvę, Gastao Eliasa oraz Genaro Alberto Olivieriego. 25-latek z Buenos Aires także stracił tylko seta (z Eliasem) i spędził na korcie pół godziny dłużej niż Kaśnikowski.
Spotkanie finałowe lepiej rozpoczął nasz reprezentant, choć było widać, że wietrzne warunki bardzo utrudniają grę obu tenisistom. Kaśnikowski przełamał jako pierwszy i wyszedł na prowadzenie 2:0. Przewaga Polaka nie trwała jednak długo. Carabelli odrobił straty, przełamując do zera. Od tego momentu rozpoczęła się zła seria warszawianina przy własnym podaniu. Mimo że gemy były zacięte, to w ważnych momentach górą był wyżej notowany tenisista. W efekcie Argentyńczyk cztery razy przełamał Polaka w partii otwarcia, a sam stracił podanie dwa razy. Po 51 minutach Carabelli zapisał seta wynikiem 6:3 na swoje konto.
W drugiej odsłonie zawodnik rozstawiony z numerem dwa kontynuował dobrą passę. Posyłał mocno topspinowe piłki, z czym Kaśnikowski miał problemy. Carabelli popełniał mniej błędów, a Polak coraz częściej się gubił. Tenisista z Ameryki Południowej wyszedł na prowadzenie 3:0 i zmierzał w kierunku trzeciego tytułu challengerowego w tym roku. Od tego momentu obraz gry zaczął się zmieniać. Nasz reprezentant uspokoił głowę i wywierał większą presję na przeciwniku. Zaczął przyspieszać grę, częściej chodzić do siatki, był bardziej agresywny, a Carabelli częściej się mylił i podejmował złe decyzje. W efekcie Kaśnikowski odwrócił losy seta, wygrał pięć gemów z rzędu, a serwując przy stanie 5:4, zamknął partię za trzecią piłką setową.
Widać było, że Polak jest pewniejszy na korcie, a Argentyńczyk miał coraz mniej argumentów, by zatrzymać rywala. Na początku decydującej odsłony doszło do trzech przełamań, a jako pierwszy serwis utrzymał Kaśnikowski i objął prowadzenie 3:1. Tej przewagi 20-latek z Warszawy już nie wypuścił z rąk. Był konsekwentny w gemach przy własnym podaniu i zachował zimną głowę w kluczowych momentach. Finalnie, po dwóch i pół godzinie gry Maks Kaśnikowski został mistrzem Enea Poznań Open 2024. Jest trzecim Polakiem w historii, który tego dokonał. Kaśnikowski jest jednak najmłodszym reprezentantem Polski, który sięgnął po tytuł w poznańskim challengerze.
Kaśnikowski pokazał na korcie centralnym w Parku Tenisowym Olimpia niezwykłą waleczność, siłę mentalną i fizyczną. Udowodnił, że jest gotowy na wielkie sukcesy. Kolejną barierę w karierze już przełamał, gdyż po tym turnieju awansuje do czołowej dwusetki rankingu ATP, a dokładnie uplasuje się na 184. miejscu. Enea Poznań Open 2024 jest drugim tytułem Kaśnikowskiego w imprezach rangi challenger (pierwszy w Oeiras w tym roku), ale premierowym zdobytym na mączce.
Fot. Paweł Rychter/Enea Poznań Open