Lech przynudza. Gdzie polot, gdzie odwaga?

Obronna gra Lecha jest teraz lepsza niż za poprzedniego trenera, głównie dlatego, że wcześniej coś takiego nie istniało. Nastawiony był na ofensywę i posiadanie piłki, co często przynosiło zwycięstwa, ale wielokrotnie powodowało porażki z zespołami teoretycznie słabszymi. Teraz beztroski w defensywie nie ma, choć indywidualny błąd potrafił zniweczyć 120-minutowy wysiłek całej drużyny, gdy Barry Douglas nie wyskoczył do górnej piłki, nie zapobiegł dośrodkowaniu i przepadła szansa na awans w Pucharze Polski.

Coś kosztem czegoś. Lech lepiej, a przede wszystkim mądrzej się broni, ale ucierpiała gra ofensywna. W dwóch kolejnych meczach, w tym jednym z dogrywką, rozegranych na własnym stadionie, nie potrafił strzelić gola. Drużyna gra ostrożniej, przez co straciła dośrodkowania Pereiry, któremu defensywne obowiązki uniemożliwiają swobodę. Poprzedni trener niczego nie narzucał, chciał oglądać grę ofensywną, posiadanie piłki. Kiedy udawało się wygrywać, zespół był chwalony. Z czasem jednak konkurenci coraz częściej wykorzystywali jego beztroskę.

Przykładem niefrasobliwości i braku reakcji trenera na igranie z ogniem był mecz w Białymstroku z końca 2022 roku, gdy kilka minut przed końcem Filip Szymczak dał prowadzenie. Każdy zespół starałby się bezpiecznie dotrwać do końca. Lech natomiast wzmógł natarcie, jakby głównym jego celem było zwycięstwo wyższe. Jagiellonia mogła grać tak, jak lubi, z kontrataku, była o włos od wyrównania. Tym razem się udało, ale trener i tak zapewniał, że nigdy nie zakaże swej drużynie ofensywnej postawy, cieszenia się grą.

To całkowite przeciwieństwo tego, co mamy dziś. Gdy Lech atakuje, czyni to bezpiecznie, bez rozmachu, bez podejmowania ryzyka, podając do najbliższego kolegi. Przy słabej formie czołowych graczy ofensywnych nie może to przynosić sukcesu. Van den Brom bazował na indywidualnych umiejętnościach piłkarzy. Velde, Marchwiński, Ishak, niekiedy Szymczak potrafili w pojedynkę wygrywać mecze. Nawet Ba Loua odrodził się jesienią i zaczął strzelać gole. Teraz żaden z nich, określając to delikatnie, nie błyszczy.

Żal patrzeć na przemianę Velde. To nie ten sam piłkarz. Próbuje grać podobnie, ale nic mu nie wychodzi. Przegrywa jeden drybling za drugim, próbuje się ratować upadkiem i żądaniem rzutu wolnego lub nawet karnego. Nie wykonuje rajdów, nie schodzi do środka, by oddać strzał. „Marchewa” rzadko robi użytek z wyczucia przestrzeni, timingu, pod nieobecność Ishaka nie próbuje wchodzić w rolę „dziewiątki”, by wykorzystać umiejętność strzelania głową i nogą. Nie jest nią także Szymczak częściej pokazujący się na skrzydle lub w środku boiska.

Jeśli to się nie zmieni, Lechowi trudno będzie zdobywać bramki. Ishak potrzebuje tygodni, by wrócić na boisko, a potem kolejnych, by wejść na normalny poziom. Gdyby jeszcze udawało się wyprowadzać kontrataki, można było liczyć na tę broń, ale nic z tego nie wychodzi, brakuje zgrania, automatyzmu, wyczucia tempa. Nie oglądamy też prostopadłych podań, dających przewagę nad defensywą. Gra w ofensywie zrobiła się przewidywalna. Bez podjęcia ryzyka trudno kogokolwiek zaskoczyć. Taki Lech nie złapie serii wygranych spotkań, a bez tego niczego nie osiągnie.

Udostępnij:

Podobne

Przedwczesne marzenia?

W ostatnich pięciu meczach, na przełomie 2024 i 2025 roku, Lech zdobył „aż” 4 punkty. Jeszcze w piątek, mimo porażki w Gdańsku, traktowany był jako

Powrót do Poznania i do normalności

Po każdym zaskakująco złym występie Lech zalicza dobre spotkanie. Dużo lepiej niż na wyjazdach czuje się i punktuje na własnym stadionie. Mierząc się z mocnymi