W pierwszym meczu przeciwko Lechowi Spartak Trnawa koncentrował się głównie na defensywie. Teraz musi zagrać inaczej, potrzebuje przecież co najmniej jednego gola. Trener Lecha John van den Brom zapewnia, że sposób gry Słowaków nie jest dla niego ważny. Jego zespół ma własny styl, nie dostosuje się do zachowania rywala, znajdzie odpowiedź na jego taktykę, będzie przygotowany na różne ewentualności. Ma pucharowe i ligowe doświadczenie i wie, jak reagować na boisku.
Podobnie jak w każdym spotkaniu, Lech będzie w Trnawie atakować, grać po swojemu. To jest jego filozofia, nie zamierza jej zmieniać, nie będzie obrony wyniku. Na Słowację pojechał po zwycięstwo. Ostatnio spełnił oczekiwania, miał kontrolę nad wydarzeniami, choć niepotrzebnie stracił bramkę. Stało się to w wyniku indywidualnego błędu, więcej zrobić tego nie można.
Jedynym piłkarzem, który został w Poznaniu, jest kontuzjowany Barry Douglas. Jego przerwa w grze potrwa dwa tygodnie. Od dwóch tygodnia z zespołem trenuje Filip Dagerstal, jest zdolny do gry, może w czwartek wystąpić. Mikael Ishak potrzebuje czasu, by po chorobie wrócić do pełnej dyspozycji. Trener wciąż ma wielkie zaufanie do swego kapitana. Ostatnio zdarzyła mu się pomyłka, ale jest ważnym piłkarzem, o dużych umiejętnościach, więc pozostanie napastnikiem numerem jeden.
Siłą Spartaka jest dobre wykonywanie stałych fragmentów gry. Lech pracował ostatnio nad tym elementem, głównie w ofensywie, ale zwracał uwagę i na defensywę, na unikanie błędów. Strata w ten sposób gola przydarzyła mu się pierwszy raz od dawna. Przeciwnik potrafi rozgrywać ważne mecze, takie jak finał Pucharu Słowacji, gdzie szło mu źle, ale potrafił odwrócić wynik. Dla trenera Lecha nie ma to znaczenia. Nie zastanawia się, jak jego przeciwnik grał w przeszłości.
Mecz w Trnawie będzie sędziować ten sam hiszpański arbiter, który jest obiektem powszechnej krytyki, bo w spotkaniu Getafe z Barceloną dopuszczał do ostrej gry, popełniał błędy. John van den Brom nie obawia się, że sytuacja się powtórzy. Jak twierdzi, ani Lech, ani Spartak nie grają tak, jak Getafe.