Nikt nie zgadnie, jaki skład wybierze John van den Brom na środowy mecz Pucharu Polski przeciwko Śląskowi Wrocław. Możliwości jest wiele, ale możemy się spodziewać obecności na boisku zawodników nieczęsto oglądanych. Kolejorz tym spotkaniem dopiero rozpoczyna przygodę z „turniejem tysiąc drużyn”. Te rozgrywki przynosiły mu w ostatnich sezonach same rozczarowania, bo nawet jeśli grał w finale, to zawsze sromotnie przegrywał.
Środek tygodnia, późna pora, niepewna pogoda – to nie są czynniki sprzyjające wysokiej frekwencji na trybunach. Kibicom nie brakuje ostatnio ciekawych widowisk, za wszystkie muszą płacić, a Śląsk nie jest przeciwnikiem, który na trybuny przyciąga tłumy. W meczu ligowym rozegranym na tym stadionie dał radę pokonać Lecha, ale nie był to zasłużony rezultat. Pogrążony w kryzysie zespół przegrywał u siebie mecz za meczem. Był jednak lepszy od ekipy Ivana Djurdjevicia, stworzył kilka dobrych okazji bramkowych. Nie wykorzystał ich jednak, natomiast gościom wyszła jedna skuteczna akcja.
Teraz forma Lecha jest o wiele lepsza. Umiejętnie godzi dobre występy w Lidze Konferencji ze zwycięstwami ligowymi. John van den Brom rotuje składem, podejmuje zaskakujące decyzje, potrafi wymienić połowę drużyny z poprzedniego występu. Wydawałoby się, że osłabion brakiem czołowych graczy zespół nie będzie sobie dobrze radzić, ale po przebiegu spotkania nie można poznać, czy na boisku jest drugi garnitur piłkarzy, czy też trener posłał do boju tych najlepszych. Tylko w Lidze Konferencji nie bawi się w rotacje. Na niekorzyść holenderskiego szkoleniowca działa zauważalny od początku sezonu brak skuteczności i słaba forma niektórych graczy, zgłasza kluczowego w ostatnim sezonie Amarala.
Lech dużo lepiej punktuje na wyjazdach. Na początku sezonu rozgrywał głównie spotkania domowe, wtedy kompletnie mu nie szło. Ostatnio jego sprzymierzeńcem nie było boisko przy Bułgarskiej, mocno już sfatygowane. Kończy się wymiana nawierzchni, w meczu ze Śląskiem piłkarze będą biegać po nowiutkiej trawie, co powinno pomóc dobrze technicznie wyszkolonym zawodnikom w zwycięstwie. Oby tylko nie było dogrywki – to jest najgorsze, co Lecha może spotkać w kontekście rozgrywania meczów co kilka dni.