Lech ma słabiutkie zaplecze. Nie poradziło sobie z Arką

W rezerwowym składzie rozegrał Lech sparing z Arką, przegrywając zasłużenie 0:2. Piłkarze marzący o pierwszym składzie, mieli okazję się pokazać. Nie skorzystali z tego. Grali niemrawo, niedokładnie, ustępowali jakością zawodnikom pierwszoligowym. Marnie wypadli i juniorzy, i gracze już w lidze ograni, tacy jak Marchwiński i Sykora, po przewie Skóraś. Korzyści szkoleniowe? Żadne.

O ile poprzedni sparing Lech zaczął w składzie bliskim docelowemu (bo na obiecane wzmocnienia przed startem ligi chyba już za późno), to w spotkaniu przeciwko pierwszoligowcowi zobaczyliśmy zestawienie, które z pewnością nigdy się nie powtórzy. Skład był następujący: Van der Hart, Czerwiński, Crnomarković, Skrzypczak, Palacz, Sykora, Marchwiński, Muhar, Kwekweskiri, Karbownik, Johannsson. Gruzin i Czech pierwszy raz pokazali się w grze kontrolnej.

Zawodnicy często ostatnio grający, a zapewniający jakość, odpoczywali. Lech chyba już zrezygnował z pozyskania zawodników zapewniających mu przewagę nad ligowymi przeciwnikami. Brak wzmocnień jest zresztą korzystny dla procesu szkolenia młodzieży. W tym meczu wystąpiła ona licznie i starała się być aktywna, ale niewiele dobrego z tego wynikało, bo błąd gonił błąd, mnóstwo było niedokładności. To jeszcze nie ten poziom. Lech starał się prowadzić grę, nie potrafił jednak uzyskać przewagi, stać go było na pojedyncze zrywy kończące się wstydliwymi stratami.

Dopiero w 12 minucie Lech pokazał ciekawszą akcję, gdy Marchwiński wrzucił piłkę w pole karne do Karbownika, a ten strzelił od razu, ale niecelnie. Arka natychmiast wyprowadziła kontrę i strzeliła gola po prostopadłym podaniu. Marcus Vinicius da Silva objechał van der Harta i posłał piłkę do pustej bramki. Pierwszoligowiec miał po chwili okazję znów zaskoczyć nieporadnego Lecha, niewiele mu zabrakło do szczęścia.

Sykora grał równie słabo i niezdecydowanie, jak w poprzednim sezonie. Johannsson nie stwarzał zagrożenia. Nic dziwnego, że Arka łatwo sobie z takim Lechem radziła. Jeszcze przed przerwą Wilak zastąpił zniechęconego nieudanymi akcjami Islandczyka, do ataku przeszedł ruchliwy, ale chaotyczny Karbownik. Ten młody gracz, jeśli myśli o szybszym rozwoju, powinien popracować nad techniką, by mniej szwankowały u niego przyjęcie piłki, celność podań. Jedyny gracz, który mógł się przed przerwą podobać, to Kwekweskiri. Przerastał wszystkich obecnych na boisku umiejętnościami o klasę.

Skład, który zaczął drugą połowę: Mleczko, Borowski, Pignot, Crnomarković, Czerwiński, Skrzypczak, Marchwiński, Kozubal, Wilak, Pereira, Amaral. Czerwiński musiał przenieść się na lewą obronę, bo na dwa tygodnie przed początkiem ligi w klubie wciąż nie ma zawodników grających na tej pozycji. Po kilku minutach wszedł na boisko Karlstroem, a w 68 minucie, gdy Lech już przegrywał 0:2, dołączyli do niego Ramirez i Skóraś.

W drugiej połowie mecz był jeszcze przeraźliwiej nudny niż przed przerwą. Arka dominowała, a Lech biegał za piłką, dość zresztą niemrawo. Kiedy można było przeprowadzić skuteczny atak, młodym graczom brakowało jakości, mieli problemy z trafieniem w światło bramki. Arka całkiem zasłużenie wyszła na dwubramkowe prowadzenie w 67 minucie, po ładnym dośrodkowaniu i strzale głową. Obrona Lecha interwencji nie podjęła.

W ostatnich minutach Lech miał wreszcie okazje bramkowe, gdy kilkakrotnie piłkę między sobą rozgrywali Ramirez i Amaral, pomijając juniorów. Arkę musiał z dużym trudem ratować bramkarz.

Udostępnij:

Podobne

Drużyna mocna, ale niekompletna

Gdyby można było rozegrać całą rundę wiosenną korzystając z jedenastu piłkarzy, Lech miałby wielkie szanse dowieźć ligowe prowadzenie do końca sezonu. Problem w tym, że