Zapowiedzieć walkę o trofea dla uczczenia setnej rocznicy klubu, mówić o radykalnym wzmocnieniu drużyny, o planowanych dużych wydatkach na klasowych graczy, a potem wstrzymać się od takich działań? Trudno podejrzewać, że klub chciał zakpić z fanów, czyli swoich klientów. Przyczyny transferowej wstrzemięźliwości muszą być inne. Jakie? Możemy tylko zgadywać, bo klub nikomu niczego nie wyjaśnia, jakby opinia ludzi, dzięki którym istnieje, była mu obojętna.
Może to nieprawda, że Lech zarobił mnóstwo pieniędzy na sprzedaży wychowanków i grze w Europie? Może zarobił, ale wszystko już wydał i nie zostało mu nic? Żaden klub na świecie nie zrezygnowałby przecież ze zdyskontowania wyższości nad przeciwnikami. Sensem funkcjonowania na tym rynku jest rywalizacja, wykorzystywanie przewagi. Klub piłkarski nie służy do pozyskiwania funduszy i chowania ich na czarną godzinę, ale do zwyciężania. Jeśli zarabia, to dzięki umiejętności wygrywania.
Lecha stać na sprowadzenie piłkarzy nieosiągalnych dla pozostałych polskich klubów. Gdyby tylko chciał, miałby przewagę już na starcie. Czołowe drużyny na świecie święcą triumfy właśnie dlatego, że mają w składzie zawodników o nieprzeciętnych umiejętnościach. A mają takich dlatego, że ich na to stać. Czasami trofea zdobywają zespoły pozbawione gwiazd, to jednak rzadkie przypadki. Samo ich pozyskanie niczego jeszcze nie gwarantuje, lecz brak jakości w składzie to wysokie prawdopodobieństwo oglądania pleców rywali.
Może więc jeszcze Lech zdąży uzupełnić braki w składzie. Właśnie dowiadujemy się o zakusach na włoskiego lewego obrońcę. Nie jest to żaden „kozak”, ale zmiennik dla Douglasa przyda się. Być może i inni gracze są na Lechowym celowniku. Szkoda, że nic o tym nie wiadomo. Nikt nie oczekuje zdradzania tajników transferowych negocjacji. Kibice Lecha chcieliby jednak mieć choćby pierwszy stopień wtajemniczenia: obecna kadra jest już docelowa, czy też będzie trochę mocniejsza. Klub nie kieruje do zniecierpliwionych fanów żadnego komunikatu. To nie jest przejaw szacunku wobec tych, których zachęca się do kupowania karnetów i koszulek meczowych, a którzy nasłuchali się szumnych zapowiedzi i liczyli na kibicowanie drużynie wzmocnionej klasowymi zawodnikami.
W ostatnich latach Lech dopuścił się wielu pomyłek transferowych. Trwonił kwoty idące w setki tysięcy euro na pozyskiwanie graczy, którzy do gry niespecjalnie się nadawali, a chętnych na ich przejęcie nie było. Może więc stał się świadomy własnej ułomności, czyli braku ludzi dobrze znających się na piłkarzach, przy tym odpowiedzialnych i nie pozbawionych wyczucia.
Czy właśnie obawa przed złym wydaniem kasy jest przyczyną stawiania na zawodników dobrze znanych? Może nie są to gwiazdy pierwszej wielkości, triumfów nie zagwarantują, ale przynajmniej poniżej określonego poziomu zejść nie powinni. W ten sposób w Poznaniu znaleźli się Salamon, Douglas (jedyny nowy-stary zawodnik, z którym można wiązać duże nadzieje), Murawski, Sobiech. Złośliwi do tego grona doliczają Muhara i Crnomarkovicia.
Zawsze jest jakiś wybór. Można było postawić na znane nazwiska, można też było zaryzykować opcję droższą, ale w przypadku powodzenia gwarantującą sportowy sukces. Decyzja zapadła. I nie budzi entuzjazmu. Po zastosowaniu wariantu ostrożnego trudno będzie wygrać rywalizację z czołówką polskiej ligi. Już w piątkowy wieczór przekonamy się, na co mamy prawo liczyć w roku wielkiego jubileuszu.