Druga część ligowego dwumeczu z Miedzią Legnica odbędzie się w niedzielę o godzinie 15 przy Bułgarskiej. Lech chce odnieść pierwsze w tym roku zwycięstwo. Chcąc to osiągnąć, musi zagrać skuteczniej niż w pierwszych dwóch spotkaniach, szczególnie w tym ostatnim, gdy dokonał niemożliwego tracąc punkty w starciu, w którym miał miażdżącą przewagę.
To może być taki sam mecz, jak ten środowy. Na szczęście nie musi. Wszystko pójdzie gładko, gdy uda się szybko zdobyć bramkę. W przeciwnym wypadku piłkarze Kolejorza rozgrzeją bramkarza Abramowicza, który znów zagra jak w transie zatrzymując wszystkie strzały. W Legnicy mieli oni wiele stuprocentowych okazji, wykorzystali tylko dwie, w tym raz korzystając z interwencji VAR-u i spóźnionego przyznania rzutu karnego.
Sposób, w jaki grał ostatnio Lech, spodobał się przeciwnikowi. Miedź mogła okopać się przed własną bramką i obserwować, jak mistrz Polski wymienia podania po obwodzie, nie mając pomysłu na wejście w pole karne. Przed przerwą powiódł się tylko jeden szybki ataki, gdy Ishak obsłużył Marchwińskiego. Jednak wcześniej gola niespodziewanie zdobyli gospodarze wykorzystując stratę Pereiry, zaskakując obrońców, a przede wszystkim Bednarka. W drugiej połowie bramkarz Kolejorza też powinien zachować się lepiej. Lepszy gracz obroniłby strzał w krótki róg, nawet mocny i precyzyjny. Przede wszystkim – spróbowałby zareagować.
Trener John van den Brom przyznał, że jego bramkarz nie popisał się wpuszczając piłkę do bramki po dwóch jedynych celnych uderzeniach. Zapewnił jednak, że ma do niego pełne zaufanie i pozostanie on pierwszym wyborem. Jak z tego wynika, zimą Lech nie wzmocnił tej pozycji. Bednarkowi sporo brakuje do klasy czołowych ligowych bramkarzy. Do klubu dołączył tylko wypożyczony na krótko Holec. Jedyny plus tej sytuacji to odsunięcie groźby wejścia do bramki Artura Rudki, bo funkcję rezerwowego będzie teraz pełnił Dominik Holec. Klub nie nadrobił więc tego, co zepsuł latem, stara się tylko minimalizować straty.
Innym piłkarzem, z usług którego trener nie był ostatnio zadowolony, jest Pedro Rebocho. Wolał na lewej obronie wystawić prawonożnego Czerwińskiego niż zdecydować się na Portugalczyka. Jak jednak zapewnił, nie skreślił Rebocho. Ma on szansę wrócić na boisku, jeśli podczas treningów dowiedzie, że teraz już warto na niego postawić.
Gdy liczne ataki nie przynoszą skutku, wzmacniają tylko pewność siebie bramkarza, szansą na zdobycie gola mogą być uderzenia z dystansu. Trener jednak nie przypisuje temu elementowi dużego znaczenia. Twierdzi, że bardziej liczy na takie akcje ofensywne, jakich wiele było w ostatnich meczach, tylko wykorzystane. Wątpliwe jest więc, byśmy na boisku zobaczyli Kwekwesiriego specjalizującego się w uderzeniach z większej odległości. Możemy spodziewać się meczu, w którym piłka będzie krążyła wokół pola karnego Miedzi. Oby tylko udało się z nią zbliżyć do bramki i mądrze rozegrać. Ławka rezerwowych jest w Lechu długa, ale trener w tym roku korzysta z wąskiej grupy piłkarzy. Prawdopodobnie w niedziele postawi na tych samych, licząc na ich strzeleckie przełamanie się.
Nie wystarczy zajadle atakować. Trzeba też uważać na kontrataki Miedzi. Takie jak ten, po którym zdobyła ona drugą bramkę, wykorzystując złe ustawienie obrońców i bierność bramkarza. W zespole z Legnicy gra kilku piłkarzy o wysokich umiejętnościach technicznych i dużej szybkości. Trener Mokry z pewnością nie postawi się Lechowi. Jedyna szansa dla gości to obronić się przed atakami Kolejorza i próbować go skontrować. Przy odrobinie szczęścia jest to możliwe, ale bardziej prawdopodobne jest wysokie zwycięstwo Kolejorza, który nie może w nieskończoność trwonić punktów.