Cudu nie było. Była klęska

Aż 1:4 przegrał Lech z Fiorentiną na stadionie przy Bułgarskiej w pierwszym meczu Ligi Konferencji Europy. Widoczna była duża różnica w jakości gry obu drużyn. Nie dość, że Kolejorz ma słabszych piłkarzy, to na dodatek z kliku ważnych nie mógł skorzystać. Trzy bramki straty prawie do zera ograniczają szanse zespołu ze stolicy Wielkopolski na awans do półfinału. Za tydzień rewanż we Florencji.

W czwartkowy poranek Lech otrzymał cios ze strony UEFA. W dniu meczu z Fiorentiną władze europejskiego futbolu zawiesiły za stosowanie dopingu Bartosza Salamona. Przez najbliższe trzy miesiące obrońca Kolejorza nie może brać udziału w meczach oraz w treningach. Na boisku reprezentanta Polski zastąpił Słowak Lubomir Satka. Ta wymuszona zmiana miała swoje konsekwencje.

Podczas czwartkowego meczu najczęstszy pomysł na akcje ofensywne Lecha to były „lagi” Filipa Bednarka, które przejmowali głównie piłkarze klubu z Serie A. Bardzo słabo spisywała się linia defensywna Kolejorza, widać było brak Salamona. Było mnóstwo błędów bocznych obrońców, a w szczególności Pedro Rebocho, który w pierwszej połowie zawinił przy obu bramkach dla Fiorentiny. W kilku akcjach Lecha widać było jakość, ale najczęściej dawały znać o sobie proste błędy.

Z kolei piłkarze klubu ze stolicy Toskanii błyskawicznie organizowali akcje ofensywne po odzyskaniu piłki. Było bez znaczenie, czy miało to miejsce przed własnym polem karnym, czy na połowie gospodarzy.

Wynik spotkania już 4 minucie otworzył Cabral. Z dystansu uderzył Nicolas Gonzalez. Piłka odbiła się od słupka i następnie od pleców zdezorientowanego Filipa Bednarka. Do futbolówki dopadł Arthur Cabral i z ostrego kąta strzelił gola.

W 11 minucie podopieczni Johna van den Broma przeprowadzili szybką akcję. W pole karne wpadł Mikael Ishak. Szwed się przewrócił, ale arbiter Irfan Peljto z Bośni i Hercegowiny nie wskazał na „jedenastkę”.

W 20 minucie trybuny przy Bułgarskiej oszalały. Kiedy stadion robił „Poznań” padło wyrównanie. Ishak zgrał piłkę głową do Kristoffera Velde, a ten prawą nogą, mocnym uderzeniem pokonał Terracciano.

Mecz miał tempo. Pod koniec pierwszej części meczu Viola przycisnęła. Kilka dośrodkowań gości przyniosło bramkę podopiecznym Vincenzo Italiano. Nicolas Gonzalez popisał się świetnym uderzeniem głową. Argentyńczyk wyskoczył wyżej od Rebocho – który grał źle – i pokonał po raz drugi Bednarka.

Początek drugiej połowy to ponownie mocne uderzenie graczy z Półwyspu Apenińskiego. Pomyłki i chaos w obronie gospodarzy doprowadziły do trzeciego trafienia dla Violi. Po uderzeniu Ikone (zastąpił kontuzjowanego Gonzaleza) piłka została zablokowana przez poznaniaków, dopadł do niej Bonaventura, który precyzyjnym strzałem zdobył kolejną bramkę. W 63 minucie było już 4:1 dla gości po tym jak precyzyjnym strzałem zza pola karnego popisał się Francuz Ikone.

Ten gol podciął skrzydła poznaniakom. Z kolei gracze Fiorentiny ze spokojem kontrolowali przebieg wydarzeń na murawie do końcowego gwizdka arbitra.

Maciej Łosiak

Lech Poznań: Bednarek – Satka, Milić, Pereira – Rebocho, Velde, Karlstrom, Kvekveskiri (76. Sousa), Skóraś (76. Ba Loua) – Marchwiński, Ishak (76. Sobiech)

Żółte kartki: Ranieri (83. Fiorentina)

Fiorentina: Terracciano – Biraghi, Ranieri, Milenković, Dodo – Mandragano (85. Barak), Amrabat, Bonaventura (79. Castrovilli) – Brekalo (85. Sottil), Gonzalez (50. Ikone) – Cabral (79. Jović)

Bramki: 0:1 – Cabral (4 minuta), 1:1 – Velde (20 minuta), 1:2 – Gonzalez (41 minuta), 1:3 – Bonaventura (58 minuta), 1:4 – Ikone (63 minuta).

Udostępnij:

Podobne

Drużyna mocna, ale niekompletna

Gdyby można było rozegrać całą rundę wiosenną korzystając z jedenastu piłkarzy, Lech miałby wielkie szanse dowieźć ligowe prowadzenie do końca sezonu. Problem w tym, że