Bezkonkurencyjni. I niech tak zostanie

Z Gali Ekstraklasy, podsumowującej ligowy sezon, piłkarze Lecha wracają z nagrodami świadczącymi o zdominowaniu konkurencji. Najlepszym młodzieżowcem kapituła wybrała Jakuba Kamińskiego, najlepszym obrońcą Bartosza Salamona, najlepszym napastnikiem Mikaela Ishaka, a najlepszym trenerem Macieja Skorżę.

Piłkarzy Kolejorza nie brakowało wśród nominowanych w różnych kategoriach, bo oprócz zwycięzców, w gronie czołowych obrońców znaleźli się Antonio Milić i Joel Pereira, wśród pomocników Joao Amaral i Jesper Karlstrom. To dowód, jak mocną ekipę miał Lech. Gracze Kolejorza opanowali proponowane przez różne redakcje jedenastki sezonu. Najlepszym zawodnikiem całej ligi nie został jednak gracz Lecha, lecz Rakowa Częstochowa – król strzelców Ivi Lopez. Gdyby nie on, jego drużyna nie znalazłaby się tak wysoko w tabeli, nie rywalizowała z Lechem niemal do końca.

Osoba hiszpańskiego zawodnika pokazuje, w jakim kierunku warto iść budując zespół. O sile każdej drużyny decydują indywidualności. Lech miał takich kilka. Główny jego rywal dysponował graczem z Hiszpanii, mającym w piłkarskim CV gola strzelonego Realowi na Santiago Bernabeu. Przed nowymi rozgrywkami mistrz Polski, planujący obronę tytułu i pokazanie się w ekstraklasie, a przede wszystkim połączenie obu tych celów, musi dokonać realnych wzmocnień. W miejsce odchodzących pozyskać graczy lepszych od tych, jacy już są w Poznaniu.

Z pewnością działania takie trwają, obserwatorzy Lecha śledzili rozgrywki niejednej europejskiej ligi w poszukiwaniu kandydatów. Oby to były ligi cechujące się rywalizacją na wysokim poziomie, bogate w zawodników o dużych możliwościach. Niejeden klasowy zawodnik, będący w finansowym zasięgu najlepszego polskiego klubu, nie mieści się w składzie swej drużyny i nie miałby nic przeciwko występowaniu w ekipie przystępującej do pucharowej rywalizacji.

Raków miał niebywałe szczęście pozyskując zawodnika, który zawojował polską ligę. Kilka lat wcześniej Legii udało się pozyskać Vadisa Odjidja-Ofoe, też przerastającego umiejętnościami ekstraklasę. To nie są tani gracze, ale nie trzeba wymieniać, na co przełożyły się wydanie na nich pieniądze. Lechowi też nie zdarzały się wyłącznie nieudane transfery. Jego siłą jest zaciąg portugalski. Amaral w lidze ustępował tylko Iviemu. Czołowym graczem ekstraklasy był Tiba, dopóki grał regularnie. Niełatwą sztuką było pozyskanie bocznych obrońców – Rebocho i Pereiry. To zawodnicy, o jakich inne kluby nawet nie pomarzą.

Portugalczyków można znaleźć w czołowych klubach świata, stanowią o ich sile. Nie wszyscy urodzeni w tym kraju piłkarze mieszczą się w trzech-czterech czołowych klubach rodzimej ligi. Pozostałe kluby portugalskie nie są aż tak mocne, ale nie brakuje tam zawodników o niespotykanych w Polsce umiejętnościach. Można trafić na prawdziwą perłę, trzeba tylko dobrze szukać i mądrze decydować. Kopalnią piłkarskich talentów jest też Francja. Tam nie muszą martwić się ewentualnym zmarnowaniem perełki, bo na szansę pokazania się czekają tuziny kolejnych, niekoniecznie urodzonych we Francji. Najlepsi z nich trafiają za wielkie pieniądze do najmocniejszych lig w Europie, ale jest też wielu o umiejętnościach trochę tylko mniejszych.

Jeżeli więc rozglądać się za kandydatami do gry w Lechu, to najlepiej tam, gdzie talentów jest najwięcej. Jedną z najlepszych transferowych decyzji, mających wpływ na tegoroczny triumf, było postawienie na ligę portugalską. Ryzyko popełnienia pomyłki jest tam mniejsze niż w przypadku ligi skandynawskiej, bałkańskiej, środkowoeuropejskiej, gdzie można trafić na Karlstroma, ale i łatwo wydać milion euro na Velde.

Udostępnij:

Podobne

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny

Syndrom Lecha: druga, brzydka twarz

Każdemu zespołowi zdarzy się rozegrać słabszy mecz, złapać zniżkę formy. Jednak to, co Lech zademonstrował w Gliwicach, nakazuje bić na alarm. Tym bardziej, że to