Bezcenna wartość pogromu

Przed Lechem druga podróż na Kaukaz, tym razem nie nad Morze Kaspijskie, ale nad nieco bliżej położone Morze Czarne, gdzie trzeba dopełnić formalności, czyli rozegrać rewanż z Dinamo Batumi. To nie koniec długich wypraw lotniczych, wszystko bowiem wskazuje, że następnym rywalem w ramach eliminacji do Ligi Konferencji zostanie Vikingur Reykjavik. Pierwsze spotkanie 4 sierpnia na Islandii, rewanż po tygodniu w Poznaniu. Pucharowy awans potrzebny jest cierpiącemu Lechowi jak tlen.

Rywala dla zwycięzcy starcia Lecha z Dinamo wyłoni pojedynek między Islandczykami a New Saints z Walii. Wiemy już, że prawie na sto procent awansuje Lech. W innym czwartkowym spotkaniu Vikingur, po dwóch rzutach karnych, pokonał 2:0 Walijczyków, którym ciężko będzie na własnym terenie odrobić stratę. Nie jest to bowiem zespół zdolny do wysokich zwycięstw.

Zapowiada się więc trzecie w historii starcie islandzko-poznańskie. Najpierw, w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów, w 1982 roku Kolejorz Wojciecha Łazarka łatwo wyeliminował IB Vestmannaeyjar wygrywając 1:0 na wyjeździe i 3:0 w rewanżu. Natomiast w 2014 roku zespół Mariusza Rumaka, który chwilę potem stracił pracę, skompromitował się ulegając Stjarnan 0:1 na wyjeździe i remisując u siebie bezbramkowo.

Jeżeli najbardziej prawdopodobne scenariusze się spełnią, Lech nie będzie miał trudnej drogi do czwartej, decydującej rundy eliminacji do Ligi Konferencji. Trudno się bowiem spodziewać jeszcze jednej islandzkiej kompromitacji, nawet mimo dramatycznych osłabień, braku obrońców, prawdopodobnych błędów bramkarza, słabego przygotowania do sezonu i nieprofesjonalnego zarządzania drużyną, osłabiania jej zamiast wzmocnienia w obliczu wyzwań mających zapewnić rozwój klubu, wykorzystanie wysokiego budżetu, pozycji mistrza Polski.

W futbolu porównania i spekulacje bywają zawodne. Dinamo Batumi było oceniane jako gruziński odpowiednik Karabachu Agdam, klub dominujący w swym kraju, budujący pozycję, prowadzony od lat przez jednego trenera. Jak się okazało, Gruzini to zespół zbyt marny, by stworzyć jakikolwiek problem osłabionemu i pozbawionemu obrońców Lechowi. Przy Bułgarskiej toczył się mecz do jednej bramki. O wyniku zadecydowały dużo wyższe umiejętności piłkarzy Kolejorza, którzy zaprzepaścili wiele okazji bramkowych, ale i tak zdemolowali przeciwnika. Dinamo jest oceniane wyżej niż Vikingur, ma lepszych graczy niż zespół z Islandii, ale trudno się spodziewać, by z kolejnym przeciwnikiem Lech poradził sobie równie łatwo.

Mimo problemów, z jakimi Kolejorz się zmaga, jego pucharowe losy potoczyłyby się inaczej, gdyby nie pech w losowaniu, trafienie na najmocniejszego przeciwnika z możliwych. Musi liczyć na szczęście z powodu kryzysów, do jakich władze klubu doprowadzały, pozbawiających go udziału w pucharowych rozgrywkach, a tym samym rankingowych punktów. Gdyby udało się w tym roku awansować do fazy grupowej, za rok mogłoby być łatwiej, o ile oczywiście uda się start w pucharach wywalczyć. Mówi się, że w Europie nie ma już słabych drużyn. Ależ są, widzieliśmy taką w czwartek. Trzeba tylko mieć albo szczęście, albo dobry współczynnik UEFA, by na takie trafiać.

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny