Bednarek wygrał Lechowi mecz

Gdyby nie doskonałe interwencje bramkarza, Lech straciłby w Płocku kilka bramek. Bednarek ratował go w sytuacjach beznadziejnych. Przytomność umysłu i klasa Murawskiego dała mistrzom Polski zwycięskiego gola. W dowiezieniu prowadzenia do końca, mimo naporu Wisły, pomogła czerwona kartka dla jej zawodnika. Za ostatnie minuty, gdy mimo liczebnej przewagi dał się zdominować, Kolejorz powinien się mocno wstydzić.

W ataku Ishak, obok niego trzech młodych graczy Lecha: Marchwiński teoretycznie w środku, choć to różnie wyglądało, na bokach Szymczak i Skóraś – na takie ustawienie zdecydował się trener John van den Brom. Tylko Szymczak zasługuje na uznanie za bardzo dobre akcje ofensywne. Skóraś, któremu przyglądał się z trybun selekcjoner Fernando Santos, ma akurat okres słabszej formy. W środku boiska trener wrócił do pary Karlstrom – Murawski, dla których był to ostatni mecz przed dwoma tygodniami przerwy. Obaj zostali wykartkowani. Van den Brom znów wprowadził rotację na środku obrony decydując się tym razem na Dagerstala i Salamona. Ten drugi świetne interwencje przeplatał fatalnymi błędami.

Nie kleiła się Lechowi gra w pierwszych fragmentach meczu. Próbował utrzymywać się przy piłce, wymieniać podania, przedostawać się pod bramkę Wisły. Było to jednak schematyczne i bezproduktywne, w dodatku mnożyły się błędy, i to takie napędzające szybkie ataki gospodarzy. Grali oni bardziej bezpośrednio i płynniej, łatwiej i szybciej wchodzili w pole karne.

Dopiero po kwadransie Lech poważniej zagroził Wiśle, a po dalszych pięciu padł gol, który pokazał klasę Murawskiego. Lech mocno zaatakował, obrońcom udało się wybić piłkę, ale próba jej wyprowadzenia zakończyła się przechwytem środkowego pomocnika, który wpadł w pole karne i pokonał bramkarza mierzonym strzałem przy słupku. Już po chwili gospodarze mogli wyrównać, lecz zabrakło im precyzji przy zamknięciu akcji po dośrodkowaniu.

Po kilu następnych minutach Lechowi niewiele brakowało do zadania drugiego ciosu. Szymczak wyprowadził atak, rozpędził się, powstało duże zamieszanie, podczas którego brakowało tylko celnego uderzenia. To była typowa akcja dla tegorocznego Lecha – łatwo stworzył zagrożenie, ale wykazał się wstydliwą nieskutecznością. Mogło to się szybko zemścić. Po błędzie Salamona Wolski znalazł się sam na sam z Bednarkiem. Bramkarz Lecha pokonać się nie pozwolił. Wcześniej kilka razy zawiódł Marchwiński, podejmujący złe decyzje, zwlekający z oddawaniem strzałów.

Lech wtedy jeszcze był groźniejszy, ale i Wisłę stać było na składne i niebezpieczne akcje. Tylko w pierwszej połowie zmarnowała pięć „setek”. Lech aż tak łatwo do podobnych nie dochodził. Kiedy wydawało się, że gol wyrównujący jest formalnością, zawsze na posterunku był Bednarek. Do przerwy wynik mógł brzmieć 5:2 dla Wisły, Lech nie miałby pretensji. Przy życiu utrzymywał go Bednarek. Po przerwie gospodarze osiągnęli dużą przewagę, grali swobodnie, szybko i ambitnie, na nic Lechowi nie pozwalali. Nie było prób kontrataków. Goście przed szansą stanęli dopiero po kwadransie, gdy Ishak, widząc stojącego poza polem karnym bramkarza, próbował go przelobować strzałem z prawie 40 metrów. Niewiele brakowało mu do szczęścia.

Od 71 minuty Lech grał w przewadze. Rzeźniczak brutalnie zaatakował Czerwińskiego, jakby chciał zrobić mu poważną krzywdę. Reakcja sędziego mogła być tylko jedna – obrońca Wisły poszedł do szatni. Gra po tej sytuacji wiele się nie zmieniła, osłabiona Wisła nadal nacierała, próbowała pokonać obronę Lecha po stałych fragmentach gry. Lech ewidentnie sobie nie radził. Nic nie dawały zmiany, takie jak zastąpienie skrzydłowych przez Velde i Ba Louę. Niepokojem przed czwartkowym meczem pucharowym napawało zejście z boiska Ishaka z urazem mięśnia łydki. Zastąpił go Sobiech. W 83 minucie bliski był wywalczenia rzutu karnego, gdy ścierał się z popychającym go Furmanem. Velde sposobił się do wymierzenia Wiśle kary, gdy po obejrzeniu powtórki sędzia zmieni zdanie.

Ostatnie minuty meczu nie przynoszą chwały Lechowi grającemu w przewadze. Łatwo dawał się zamykać we własnym polu karnym, trzeba było liczyć na interwencje Bednarka, który ratował Lecha z opresji, by po chwili zepsuć dobre wrażenie fatalnym wybijaniem piłki, napędzając kolejne ataki przeciwnika. Lech był kompletnie bezradny, nie radził sobie z pressingiem ambitnie nacierających rywali. Tylko sporadycznie udawało się przechwycić piłkę. Wtedy katastrofalnie zachowywał się Velde bezmyślnie tracą piłkę po nieudanych dryblingach.

Udostępnij:

Podobne

Przedwczesne marzenia?

W ostatnich pięciu meczach, na przełomie 2024 i 2025 roku, Lech zdobył „aż” 4 punkty. Jeszcze w piątek, mimo porażki w Gdańsku, traktowany był jako

Powrót do Poznania i do normalności

Po każdym zaskakująco złym występie Lech zalicza dobre spotkanie. Dużo lepiej niż na wyjazdach czuje się i punktuje na własnym stadionie. Mierząc się z mocnymi