Po meczu z Ruchem, szczególnie po drugiej połowie, nad Bułgarską napłynął duży optymizm. Zawsze chcielibyśmy oglądać tak grającego Lecha. Sęk w tym, że nie zawsze będzie mierzył się z zespołami klasy Ruchu. Trzeba grać na trudnym terenie, w Warszawie i Białymstoku, a tam nie jeździ się w roli faworyta. Ostatnie wyjazdowe zwycięstwa nad Legią, a zwłaszcza Jagiellonią wydarzyły się dawno. Dobrze byłoby sobie przypomnieć, jak smakuje pokonanie mocnego rywala na jego stadionie. Wiele polskich drużyn ostatnio dostało od Lecha tęgie lanie przed własną publicznością. Niestety, nie ma wśród nich tych ze ścisłej czołówki.
Ledwo w sobotę zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, a kibice, a pewnie i piłkarze Lecha zaczęli interesować się wydarzeniami na innych stadionach. Rzut karny w końcówce czasu doliczonego do meczu w Gdyni jednych uratował, innych pogrążył, zadecydował o terminarzu. Awans na trzecie miejsce okazał się korzystny. Nie uniknie się dwóch ciężkich wyjazdów, gdzie zresztą Lech nie znajdzie się na straconej pozycji, ale pozostałe spotkania wydają się dużo łatwiejsze.
Wszystko zacznie się meczem z Koroną Kielce, którą trzeba gościć już w piątek. Rywal cudem awansował do czołowej ósemki i nie musi walczyć o utrzymanie, więc jego postawa w Poznaniu to niewiadoma. W normalnych okolicznościach balibyśmy się o zdrowie Lechitów przed meczem na Stadionie Narodowym. Korona, która z reguły w środkach nie przebiera, tym razem może agresję zostawić w Kielcach. Gdy Lech ochłonie po wtorkowym finale, czeka go długa podróż na niedzielny (7 maja, godzina 15.30) mecz w Niecieczy. Miejscowej drużynie nic nie grozi, ale to nie znaczy, że zagra na luzie. W polskiej lidze nie otrzymuje się już punktów za darmo (ani nawet za kasę).
Kolejny mecz Lecha też odbędzie się w niedzielę o godzinie 15.30. 14 maja do Poznania przyjedzie Pogoń, by dowieść, że po ostatnich klęskach nie ma kompleksu Lecha. Mecz ten trzeba wygrać bezapelacyjnie, bo już po trzech dniach, w środę 17 maja, Lecha czeka bój o wszystko. Pojedzie na Łazienkowską, by wrócić stamtąd albo jako główny kandydat na mistrza, albo jako zespół bijący się o miejsce na podium. Nawet w przypadku sukcesu nie może spocząć na laurach, bo do rozegrania pozostaną trzy mecze o dużej skali trudności. W kolejną niedzielę, 21 maja trzeba będzie rozprawić się w Poznaniu z Lechią, a tydzień później z Wisłą. Kto wie, czy po tygodniu (niedziela, 4 czerwca) w Białymstoku nie rozstrzygną się losy mistrzostwa. Nigdy jeszcze Lech nie święcił triumfu tak daleko od domu…