To będzie jeszcze jeden smutny mecz. A mogło być święto

Lech pewnie wygrał w lidze. Trener ma nadzieję, że to początek zwycięskiej serii. Twierdzi, że drużyna jest na dobrej drodze do opanowania systemu pozwalającego punktować mecz po meczu. Dlatego starcie z Cracovią może okazać się kluczowym dla całego sezonu. Jak na złość, kibice kontynuują protest, więc niewiele osób zasiądzie w piątkowy wieczór na trybunach.

Klub piłkarski nie może istnieć bez kibiców. Oczywiście prawdziwy klub piłkarski, a nie twór stworzony na potrzeby marketingowe, lub za sprawą ambicji zamożnych osób. Za Lechem stoi stuletnia tradycja, jego wynikami od wielu dekad żyją setki tysięcy osób. Od kilku lat klub przeżywa trudny okres, za co odpowiada właściciel podejmujący złe, chaotyczne, niekompetentne decyzje. Trwoni ogromny potencjał Kolejorza. Zamiast święcić triumfy, porywać kibiców, zwyciężać, Lech stał się ostatnio ligowym średniakiem, chłopcem do bicia rozdającym punkty każdemu, kto ich potrzebuje.

Trudno się dziwić, że kibice są rozżaleni. Kochają Lecha, ale nie chcą znosić tego, co się z nim dzieje. Nie mieści im się w głowie, że władze kluby mają inne priorytety niż zwyciężanie i zdobywanie trofeów. Nie rozumieją, dlaczego teraz, w perspektywie jubileuszu, klub nie wzmacnia drużyny, by stulecie uczcić pierwszym od lat sukcesem. Wiedzą, ile Lech zarobił na sprzedaży wychowanków. Nie mieści im się w głowie, że nie przekłada się to na transfery do klubu. Ogłosili bojkot meczów rozgrywanych w Poznaniu. Mają konkretne żądania. Takie, jak odejście dyrektora sportowego Tomasza Rząsy, traktowanego przez nich jako symbol nieudolności i minimalizmu.

Bojkot obowiązuje tylko na meczach w Poznaniu. Do Zabrza pojechała duża grupa fanów, aktywnie wspierała walczących piłkarzy i wspólnie z nimi cieszyła się ze zwycięstwa. Teraz Lech gra u siebie, jest na dobrej drodze do wejścia na ścieżkę wiodącą do sukcesu, a dopingu nie będzie. Kibice opublikowali kolejne oświadczenie, wynikające, jak twierdzą, z tego, że zarząd klubu nie przejął się ich protestem „i dalej udaje, że nic się nie stało, że nic się nie dzieje”. Twierdzą, że dopóki na stadionie będzie po 7-8 tysięcy widzów, „to na tych dusigroszach nie zrobi to żadnego wrażenia”. Nie będzie ani jednego transferu i deklaracji, że klub walczy o tytuł.

„Dlatego przyłączcie się do nas i nie chodźcie na mecze na Bułgarskiej. Pokażmy wszystkim, że potrafimy się zjednoczyć w tym ważnym dla nas momencie i zmuśmy zarząd do działań” – piszą kibice Kolejorza i apelują, by zostać w domach. Wierzą, że „zarząd pójdzie po rozum do głowy i przejrzy na oczy, że walka ze swoimi kibicami nie ma sensu. Że tylko ich konkretne działania zażegnają ten konflikt i spowodują, że wrócimy na trybuny a nasi piłkarze zdobędą upragnione trofeum” – dodają.

Mało jest prawdopodobne, by apele kibiców zrobiły wrażenie na zarządzie klubu, znanym z dobrowolnego rezygnowania z atutów własnego klubu, z chodzenia pod prąd. Maciej Skorży święcie wierzy, że znaczące transfery nastąpią już w najbliższych dniach i że rodzi się wygrywająca drużyna. Jest przekonany, że kibicowski doping i atmosfera wielkiego święta bardzo pomogła wygrać ligę w 2015 roku. Teraz mogłoby być podobnie. Zarząd Lecha sprawił, że kibice odwrócili się od klubu. Teraz może to zmienić, ale znów może się okazać, że przy Bułgarskiej priorytety są inne.

Udostępnij:

Podobne

Nie tylko piłkarze rozstrzygają mecze

Trzech piłkarzy Lecha Poznań zagra latem na niemieckich Mistrzostwach Europy. Każdy jest reprezentantem innego kraju. Słowenia Mihy Blazicia wyszła z grupy, we wtorkowych barażach awans

Lech skromnie pokonał pierwszoligowca

Kilku ważnych piłkarzy Lecha leczy urazy, kilku wyjechało na zgrupowania różnych reprezentacji narodowych, więc trener Mariusz Rumak, by nie prowadzić treningów z kilkoma zawodnikami, zaprosił