Sensacja w derbach? Trudno się jej spodziewać

Tradycja tradycją, szacunek szacunkiem, wyjątkowość poznańskich derbów wyjątkowością, ale ktoś to spotkanie musi wygrać. Derbowa otoczka dodaje kolorytu, ludzie się cieszą z dwóch ekstraklasowych klubów w mieście, gdy każdy z nich ma swoją specyfikę. Na mecz pójdą jednak, by zobaczyć grę w piłkę. Niewielu spodziewa się sensacji.

Nie ma co teoretyzować, który klub ma lepszych piłkarzy. Między jakością Lecha i Warty jest przepaść. Na każdej pozycji (może oprócz bramkarza) Kolejorz ma po kilku zawodników lepszych od tych, jakimi dysponują Zieloni. W tej sytuacji każdy wynik inny niż wyraźne zwycięstwo zespołu z Bułgarskiej będzie nie lada sensacją.

Mamy jednak do czynienia z futbolem. To nie jest hokej na lodzie, gdzie szanse kopciuszka na pokonanie potentata są znikome. W piłce, a zwłaszcza w polskiej ekstraklasie niespodziewany wynik to zjawisko równie prawdopodobne, jak zwycięstwo faworyta. Poziom nie jest tu wysoki. Do przeciwstawienia się klasowemu przeciwnikowi wystarczy próba paraliżowania jego ofensywy, przeszkadzanie, wybijanie z rytmu.

Tak może być i w tym przypadku. Trener Warty nie jest samobójcą. Wie, czym może zakończyć się otwarta gra. Nie zależy mu na ujawnieniu atutów przeciwnika. Wprost przeciwnie, spróbuje je ograniczyć, zaskoczyć niezbyt pewną Lechową defensywę. W poprzednich meczach ligowych traciła ona bramki po stałych fragmentach. Podobnie może być teraz. Żelazna, twarda defensywa, wybijanie rywala z uderzenia, kontrataki, determinacja przy stałych fragmentach – to może recepta Warty na Lecha.

W dodatku Kolejorz jest dokładnie w połowie między dwoma meczami pucharowymi, super dla niego ważnymi, pozwalającymi zyskać duże pieniądze i punkty rankingowe, pokazać się w Europie. Nie można grać wciąż tą samą jedenastką, piłkarze wymagają odpoczynku, a zmiennicy po to zostali do klubu sprowadzeni, by trener miał alternatywę na kluczowych pozycjach. Nie zdziwimy się więc, gdy zobaczymy drużynę trochę przemeblowaną. Niewykluczone są debiuty. Możliwość zobaczenia nowych graczy to dla fanów dodatkowa atrakcja.

Trener nie może szafować siłami swych graczy, więc sięgnie po kilku zmienników. Wystarczy mu jednak rzut oka na tabelę, by powstrzymać się przed szaleństwami. Dalsze straty punktowe są wykluczone. Nie wolno nie wygrać kolejnego, czwartego już meczu. Mamy dopiero początek rozgrywek. Piłkarze nie są przemęczeni, nie łakną oddechu.

Dużo zależy od przebiegu meczu, zwłaszcza od tego, co wydarzy się w pierwszych minutach. Szybko strzelona przez Lecha bramka pozwoli mu na grę swobodną, na kontrolę nad spotkaniem, a trenerowi na zmiany w składzie. Jeżeli jednak Lech długo będzie bił głową w zieloną ścianę, z czasem pojawi się nerwowość, na którą mocno liczy trener przeciwnika.

Gdyby Warcie właśnie przy Bułgarskiej udało się strzelić pierwszego gola w ekstraklasie, radości w jej obozie nie byłoby końca. Fani Kolejorza przełknęliby to, gdyby faworyt strzelił więcej. Serce nie sługa. Nie oszukujmy się – miłość do Lecha jest silniejsza niż sympatia wobec lokalnego rywala.

Udostępnij:

Podobne

Bez dobrego rozwiązania

Blamaż Lecha w Krakowie odebrany by został jeszcze gorzej, gdyby nie równie „wspaniałe” wyniki ligowej czołówki. Strata Kolejorza, mimo beznadziejnej gry i porażek, w zadziwiający

Zrobili z Lecha pośmiewisko

Kim trzeba być, żeby doprowadzić swoją firmę, zresztą nie byle jaką, bo znajdującą się w centrum uwagi, kochaną przez tysiące fanów, do takiego stanu? Można