Ligowe męczarnie Lecha. Tak przegrywa się sezon

Dwie twarze pokazuje tej jesieni Lech Poznań. W niedzielę miał do zaproponowania tę brzydszą, ligową. Rzutem na taśmę wywalczył punkt w domowym meczu z Cracovią po grze chaotycznej, pełnej błędów, nieporozumień i zachowań kompletnie niezrozumiałych. Nie wszyscy jego zawodnicy mają kwalifikacje do gry w ekstraklasie.

Kamiński, Ishak, Puchacz odpoczywali, za to od pierwszej minuty pokazali się na boisku Marchwiński, Kaczarawa, Muhar. Nie spełniali oczekiwań. Cracovia łatwo sobie radziła z nieskoordynowanymi atakami i wykorzystywała każdy przechwyt do wyjścia do przodu chcąc zaskoczyć obronę, wywalczyć stały fragment gry. Trudno było odkryć, jaką taktykę wyznaczył trener Lecha. Nic się w jego grze nie kleiło.

Bezużyteczny był Kaczarawa. Nie potrafił przetrzymać piłki, odegrać. Tracił ją, przegrywał walkę powietrzną, popełniał błędy. Muharowi nie szło ani w defensywnie, ani w ataku. Skóraś starał się szarpać na prawym skrzydle, ale to były pojedyncze zrywy. Dopiero po 20 minutach Lechowi udało się osiągnąć przewagę. Oddawał strzały, które nie robiły na młodym bramkarzu Cracovii wrażenia. Tylko jeden z nich był udany – fenomenalnie z ok. 25 metrów uderzył Ramirez. Bramkarzowi udało się trącić piłkę, skierować ją na poprzeczkę. Niewiele brakowało do filmowego gola.

W najmniej oczekiwanym momencie, gdy Lech opanowywał sytuację, stracił bramkę. Po wydawałoby się niegroźnym dośrodkowaniu przez nikogo nie pilnowany van Amersfoort uderzył celnie. Bednarek powinien był zatrzymać ten strzał, przepuścił jednak łatwą piłkę stawiając drużynę w fatalnej sytuacji. Lech nie potrafił się po tej stracie otrząsnąć, przegrał pierwszą połowę. Wyróżnił się tylko wieloma faulami, po których zbierał kartkę za kartką.

Po przerwie zeszli z boiska Kaczarawa i Muhar. Pojawili się wreszcie czołowi ofensywni zawodnicy Lecha i jego gra nabrała przyspieszenia. Nie udawało się wyrównać, bo Cracovia była bardzo dobrze ustawiona, zbudowała zasieki przed własnym polem karnym, łatwo przechodziła do ataku gubiąc przeciwników. Sprawniej i sensowniej operowała piłką, a przede wszystkim – w przeciwieństwie do Lecha – wiedziała, czego chce. Piłkarze Kolejorza mylili się, kierowali podania tam, gdzie nie było kolegów, holowali piłkę, bo nie wiedzieli, co z nią zrobić.

Najczęściej rozgrywali po obwodzie szukając partnerów, ale na ogół wszyscy byli pod czułą opieką, więc nic z tego nie wychodziło. Dopiero kilka minut przed końcem piłka trafiła do stojącego kilka metrów przed bramką Awwada, a ten oddał strzał trafiając tuż przy słupku. Był jeszcze czas na zdobycie gola zwycięskiego. Lech z niego nie skorzystał. Wprost przeciwnie, musiał się bronić przed atakami Cracovii, której nie w smak była utrata prowadzenia.

W ten sposób strata Lecha do ligowej czołówki zrobiła się tak duża, że w tym krótkim sezonie nie ma co myśleć o jej odrobieniu. Pucharowa przygoda może się kiedyś powtórzy, ale prawdopodobnie nie w przyszłym sezonie, bo nic nie wskazuje, by Lechowi zależało na wygrywaniu w ekstraklasie. Skład ma dość liczny, lecz nie wszyscy zawodnicy są lepsi od ligowej przeciętnej. I nie chodzi tu o młodzieżowców.

Lech Poznań – Cracovia 1:1 (0:1)
Bramki: Mohammad Awwad 86 – Pelle van Amersfoort 30
Żółte kartki: Kraweć, Muhar, Czerwiński, Ishak, Marchwiński, Moder – Szymonowicz, Thiago, Niemczycki, Gardawski. )
Lech: Filip Bednarek, Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Wasyl Kraweć, Michał Skóraś (63 Tymoteusz Puchacz), Jakub Moder, Karlo Muhar (46 Jakub Kamiński), Dani Ramirez (63 Mohammad Awwad), Filip Marchiński, Nika Kaczarawa (46 Mikael Ishak).
Cracovia: Karol Niemczycki, Cornel Rapa, Dawid Szymonowicz, Matej Rodin, Michael Gardawski, Patryk Zaucha (57 Diego Ferraress), Damir Sadiković, Milan Dimun, Marcos Alvarez (90 Florian Loshaj), Pelle Van Amersfoort), Filip Piszczek (57 Thiago).
Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Udostępnij:

Podobne

Bez dobrego rozwiązania

Blamaż Lecha w Krakowie odebrany by został jeszcze gorzej, gdyby nie równie „wspaniałe” wyniki ligowej czołówki. Strata Kolejorza, mimo beznadziejnej gry i porażek, w zadziwiający

Zrobili z Lecha pośmiewisko

Kim trzeba być, żeby doprowadzić swoją firmę, zresztą nie byle jaką, bo znajdującą się w centrum uwagi, kochaną przez tysiące fanów, do takiego stanu? Można