Legia na kolanach! Superpuchar dla Lecha!

Bardzo by się chciało wyciągnąć radosne wnioski z rozbicia przy Łazienkowskiej Legii 4:1. Pamiętamy jednak, że rok temu Kolejorz też zdemolował tego przeciwnika, ale potem wszystko w klubie zaczęło się walić. Legia była dużo słabsza, bo grała bez wielu dobrych piłkarzy. Mimo wszystko bramki Makuszewskiego, Lasse Nielsena i Formelli dają nadzieję, że zaczynający się sezon będzie dużo lepszy niż poprzedni. Tak trzymać!

Do zdobycia było trofeum, liczące się w historii klubu, ale obaj trenerzy mogli to starcie potraktować jako generalny sprawdzian gotowości do rozgrywek. Legia nie mogła wystawić większości czołowych piłkarzy, także Lech, choć miał mniejsze ubytki, nie dysponował pełnym składem. Od początku zagrał Robert Gumny, młodziutki obrońca potrafiący grać po lewej stronie boiska. Spisywał się nadspodziewanie dobrze, był pewnym punktem drużyny. Na ławce rezerwowych zasiadł za to Radosław Majewski, któremu przypisuje się rolę kreatora gry Lecha w nowym sezonie.

Co ciekawe, trener Lecha do Warszawy nie zabrał nie tylko kontuzjowanego Dudki i odpoczywających uczestników Euro 2016, ale i Dawida Kownackiego oraz nowego bramkarza Matusa Putnocky’ego. Młody napastnik (lub skrzydłowy) słabo zagrał w drugiej połowie ostatniego meczu sparingowego, mówi się o jego odejściu z klubu, o ile znajdzie się chętny na utalentowanego, ale mającego kłopoty z ustabilizowaniem formy piłkarza.

Niewiele ciekawego się działo w pierwszych minutach meczu. Obie drużyny były jeszcze na wakacjach, nie fatygowały się z szybszym rozgrywaniem piłki, gra toczyła się głównie w środku pola. Lech próbował zdobywać teren długimi, ale bardzo niecelnymi podaniami. Dopiero w 7 minucie piłka znalazła się w pobliżu warszawskiej bramki, gdy odzyskał ją Bille po błędzie Hlouska. Gospodarze ratowali się wybiciem piłki na rzut rożny. Stały fragment gry nie został wykorzystany. Mnożyły się niedokładności, obie drużyny prześcigały się w liczbie błędów i złych podań.

Jako pierwsza groźną akcję przeprowadziła Legia, dopiero w 14 minucie, po katastrofalnej próbie wyprowadzenia przez Lecha piłki z własnego pola karnego przez Wilusza. Podał do przeciwnika, w dobrej sytuacji znalazł się Kucharczyk, ale okazję bramkową beznadziejnie zmarnował. W ten sposób Legia nie wykorzystała prezentu Lecha. W odpowiedzi szansę bramkową miał Lech, po dobrym strzale młodego Roberta Gumnego. Chwilę później popisał się on świetnym rajdem, a potem celnym wyrzutem z autu do Pawłowskiego. Skrzydłowy był faulowany z boku boiska, przed linią pola karnego. Rzut wolny wykonywał Makuszewski, a zrobił to doskonale. Nikt nie zmienił kierunku lotu piłki, zatrzymała się ona dopiero w siatce i na stadionie Legii nagle zrobiło się cicho.

W 36 minucie meczu Lech zapędził się pod bramkę Legii, wykonywał stały fragment gry. Zachował się beznadziejnie, bo nie dość, że nie stworzył zagrożenia, to naraził się na kontrę. Legia błyskawicznie przeniosła grę na połowę Lecha, dalekie podanie wykorzystał z bliska Guilherme. Pasywnie zachował się Burić nie przeszkadzając Brazylijczykowi, nie podejmując interwencji. Lech w tym okresie grał fatalnie, dawał się Legii zamykać na własnej połowie. Obrońcy nie upilnowali Kucharczyka, ten na szczęście nie wykorzystał dobrej okazji.

W pierwszej połowie Lech nie zachwycił, za to drugą rozpoczął mocnym akcentem. Szarżującego Robaka kilka metrów przed polem karnym faulem zatrzymał Masłowski. Z rzutu wolnego doskonale uderzył Gajos, ale trafił tylko w słupek. Do szczęścia brakowało kilku centymetrów. Chwilę później mecz mógł zostać rozstrzygnięty, gdy za atak wyprostowaną nogą w kolano rywala mógł zostać wyrzucony z boiska Trałka. Kontuzjowany Masłowski próbował kontynuować grę, musiał jednak po kilku minutach opuścić boisko.

Gra była ciekawsza niż w pierwszej połowie, głównie za sprawą pewniej czującego się Lecha. Grał jednak nierówno, dobre akcje przeplatały się ze złymi. Potrafił przenieść się pod bramkę Legii podaniami z pierwszej piłki, by następną akcję zepsuć niecelnym zagraniem. Ta dobra akcja wypadła w 64 minucie. Radosław Majewski, który chwilę wcześniej zmienił Gajosa, dobrze wykonał rzut wolny ze środka boiska. Do piłki doszedł Trałka, Malarz jego uderzenie głową obronił, ale był bezradny przy dobitce Lasse Nielsena i Lech znów prowadził. Radość ustąpiła smutkowi, gdy z kontuzją mięśnia boisko musiał opuścić Pawłowski. Uraz wygląda na poważny.

Ostatni kwadrans to ataki Legii, która osiągnęła przewagę, ale i przemyślane kontry Lecha. Po jednej z nich przed szansą stanął Formella, został jednak zablokowany przez obrońcę. Kilka razy o niepowodzeniu ofensywy Lecha zadecydowały błędy Majewskiego. Był aktywny, ale zbyt długo próbował rozgrywać lub przetrzymywać piłkę, źle podawał. Mimo wszystko pokazał, że kiedy złapie wspólny język z kolegami, będzie mocnym punktem drużyny, kilka jego zagrań było wysokiej klasy. 6 minut przed końcem Legia stanęła przed możliwością zdobycia bramki. Trałka, mający już żółtą kartkę, faulował przed polem karnym Guilherme. Sędzia był dla niego łaskawy, a Brzyski źle wykonał rzut wolny.

W ostatnich minutach Lech grał mądrze długo trzymając piłkę na połowie Legii, swobodnie ją rozgrywając, zamieniając nieśmiałe ataki Legii na kontrataki. Po jednym z nich, w ostatniej minucie, dobrze grający Robak obsłużył Formellę, a ten postawił kropkę nad „i” pewnie strzelając trzecią bramkę. To nie wszystko – w doliczonym czasie jeszcze raz pokonał Malarza, wykorzystując celne tym razem podanie Majewskiego. O wysokim zwycięstwie Kolejorza zadecydowała przede wszystkim świetna gra zmienników. Po końcowym gwizdku odbyło się to, co ma smak szczególny – ceremonia wręczenia Lechowi trofeum na stadionie Legii. Miejscowi kibice szybko opuścili trybuny.

Legia Warszawa – Lech Poznań 1:4

Bramki: Guilherme (36) – Makuszewski (22), Nielsen (65), Formella (90), Formella (90).

Żółte kartki: Guilherme, Broź, Makowski – Nicki Bille, Trałka, Gajos.

Legia: Arkadiusz Malarz – Igor Lewczuk, Jakub Rzeźniczak, Łukasz Broź (70 Bereszyński), Rafał Makowski  (89 Jakub Kosecki), Guilherme, Michał Kucharczyk, Michał Masłowski (56 Stojan Vranjes), Adam Hlousek (77 Sebastian Szymański), Michaił Aleksandrow (56 Brzyski), Aleksandar Prijović.

Lech: Jasmin Burić – Kędziora, Lasse Nielsen, Maciej Wilusz, Robert Gumny – Łukasz Trałka, Aziz Tetteh – Maciej Makuszewski (75 Jóźwiak), Maciej Gajos (54 Majewski), Szymon Pawłowski (58 Formella) – Nicki Bille (46 Marcin Robak).

Udostępnij:

Podobne

Bez dobrego rozwiązania

Blamaż Lecha w Krakowie odebrany by został jeszcze gorzej, gdyby nie równie „wspaniałe” wyniki ligowej czołówki. Strata Kolejorza, mimo beznadziejnej gry i porażek, w zadziwiający

Zrobili z Lecha pośmiewisko

Kim trzeba być, żeby doprowadzić swoją firmę, zresztą nie byle jaką, bo znajdującą się w centrum uwagi, kochaną przez tysiące fanów, do takiego stanu? Można

Bezcenne zwycięstwo Warty

To był klasyczny mecz o sześć punktów. Warta mierzyła się z rywalem w walce o utrzymanie się w lidze – Koroną Kielce. Musiała walczyć w