Lech chce mieć klasowego trenera, stary sztab, dotychczasowy system gry. Jak to pogodzić?!

Doczekaliśmy się wydarzenia historycznego. Pierwszy raz od epoki Czesława Michniewicza odchodzącemu trenerowi Lecha nie towarzyszy westchnienie ulgi. Wprost przeciwnie. Nagłe rozstanie się z Maciejem Skorżą wzbudziło żal i rozczarowanie. Kibice już za nim tęsknią. Mają nadzieję, że tu wróci, by wykorzystywać trenerską klasę i umiejętność sięgania po trofea. Dał się poznać jako fachowiec i człowiek na wysokim poziomie, świetny rozmówca. Nie był nieomylny, ale zawsze gotów był tłumaczyć motywy, którymi się kieruje.

Kibice szczerze trenerowi życzą, by nadeszły dla niego lepsze czasy. Mają też poczucie straconej szansy, zawiedzionych nadziei. Miał poprowadzić klub do dalszych sukcesów, także międzynarodowych, udanie godzić obronę tytułu z rywalizacją w pucharach. Nadal są na to szanse, choć znacznie mniejsze niż ze sprawdzonym, mądrym, dobrze znającym swych piłkarzy szkoleniowcem.

Przypomnijmy, że Lech to wielki klub, oczko w głowie całego regionu, obracający dziesiątkami milionów złotych, budzący zainteresowanie, jakiego nie można porównać z niczym. Nawet z Legią, której też sprzyjają tysiące osób, ale w skali Warszawy jest to ułamek, gdy Kolejorza kocha całe miasto. I nie tylko. I ten wielki klub zatrząsł się w posadach, gdy opuścił go trener. Jedna osoba. Podobno nie ma niezastąpionych. Ale nie w Lechu. Tu nie jest tak, że zmiana trenera nie wywołuje rewolucji. Owszem, wywołuje. Zawsze.

Pamiętajmy, co się działo w ostatnich latach. Nenad Bjelica przyszedł jako ratownik nadający rozsypującej się drużynie własne piętno. Prawie mu się udało. W kluczowych momentach jego ekipa totalnie zawiodła, więc potrzebny był kolejny ratownik. Klub postawił na szanowanego przez kibiców Ivana. Zaczął on wdrażać własną filozofię gry, zmienił system, co początkowo zdawało egzamin, aż nastąpił krach i potrzebny był kolejny ratownik, najpierw Dariusz Żuraw, potem na chwilę Adam Nawałka, miłośnik gry defensywnej, ze swoim luksusowym i potwornie drogim w utrzymaniu sztabem. Ciągłość budowy drużyny była abstrakcją. Po eks selekcjonerze sprzątał Dariusz Żuraw. Kibicom spodobał się jego ofensywny styl. Aż się pogubił, bo połowę kadry stanowili hurtowo przez trenera promowani wychowankowie. Z tej mąki nie mogło być chleba.

Maciej Skorża musiał zrekonstruować drużynę i gruntownie zmienić obowiązującą przy Bułgarskiej mentalność. Poradził sobie świetnie, nadał klubowi kierunek rozwoju. Tyle, że już go nie ma, a to, co postawił na nogi, znów jest zagrożone. Klub chce podążać w obranym przez trenera kierunku. Musi jednak znaleźć osobę kontynuującą jego dzieło. Problem w tym, że pozyskanie jej jest misją prawie niewykonalną, biorąc pod uwagę warunki stawiane przez klub. Mówił o tym prezes Piotr Rutkowski w audycji radiowej redaktora Krzysztofa Ratajczaka, emitowanej we wtorkowy wieczór.

Niezależnie od wyboru trenera, trzeba mieć drużynę gotową do trudnych wyzwań. Przyszły trener ma przyjść na gotowe i dowodzić ekipą nie przez niego skompletowaną. Mało tego – musi zaakceptować współpracowników poprzednika. Wykluczona jest rewolucja w systemie gry, nie ma mowy o wykazywaniu się inwencją twórczą, I jeszcze drobiazg: trener musi być doświadczony w grze o europejskie puchary.

Jeśli klub znajdzie kogoś, kto połączy doświadczenie i osobistą charyzmę z rolą kontynuatora pracy poprzednika, zasłuży na wielkie gratulacje. To może być początek prawdziwego rozwoju. Zaczynające się za kilka dni przygotowania do sezonu poprowadzi sztab Macieja Skorży. Z roli p.o. pierwszego trenera musi się wywiązać Rafał Janas. Na jak długo? Oby nie do następnego przesilenia. W klubie wiedzą, jak kosztowne są złe decyzje, jak trudno się sprząta po złym trenerze. Wariant minimalistyczny może nieść najmniejsze ryzyko, ale zmniejszy szanse na sportowy sukces.

Udostępnij:

Podobne

Bez dobrego rozwiązania

Blamaż Lecha w Krakowie odebrany by został jeszcze gorzej, gdyby nie równie „wspaniałe” wyniki ligowej czołówki. Strata Kolejorza, mimo beznadziejnej gry i porażek, w zadziwiający

Zrobili z Lecha pośmiewisko

Kim trzeba być, żeby doprowadzić swoją firmę, zresztą nie byle jaką, bo znajdującą się w centrum uwagi, kochaną przez tysiące fanów, do takiego stanu? Można